czwartek, 24 listopada 2016

Różowy Vader, czyli jak zmarysójkować* największego lorda galaktyki - tiaaa... DarkPrincess wróciła...


No i po jakiego bałwana ja ją pochwaliłem? No po co?


Eh... moje słowa jak krew w piach... lub grochem o ścianę...
(a niech mi tu ktoś z Peronem Jamala wyjedzie!!! no to będzie rzeźnia!!!)
Wrrrr!!!
ehm...

No to roz...

materiał po którym wypływają gałki, mózg się lasuje i krew zawraca znajdziesz tu:


Spłodziła - (w bólach rzyci) - DarkPrincess

Wilk sztuk jeden               - chceck
Kawa                                 - chceck
Muza                                 - chceck
Materiał do recenzji          - chceck

A dzisiaj ZNOWU biorę na warsztat DarkProncess...
Chyba stworzę dla niej jakiś kącik na blogasku... etykietę to na bank przypnę.
Widzicie moje szczeniaczki... Nie interesowałbym się nią i jej opkami, gdyby nie fakt że przeprowadziłem z nią małą konwersację. Konstruktywnie pokazałem co powinna zmienić, co poprawić a co ZOSTAWIĆ... i nie ruszać, niechaj to umiera w samotności...
Ale nie posłuchała. Tak więc, efekt może być tylko jeden.

japierdo..., jabardzożywiołowouprawiamseks,jabardzożywiołowouprawiamseks,jabardzożywiołowouprawiamseks,jabardzożywiołowouprawiamseks,jabardzożywiołowouprawiamseks,

To ja może zacznę tak, co?


I ogólnie chciałbym tutaj zakończyć i nie pisać już nic więcej. Ale nie potrafię.
Pierwszy raz były ofiary... Nie da się opisać tego co się stało. Jestem też poniekąd temu winny.
No bo, kojarzycie tego typa?

Pan CTHULHU...
Więc w ramach eksperymentu, podesłałem mu (tak, mam adres Cthulhu... wy nie? :), podesłałem mu to opko...
Pomyślałem że to przeca swój chłop, że da se rade, itp itd.
No niestety, ale nie dał rady...
AŁtoreczka stworzyła coś, co zamieniło naszego Cthulhu w to:


Wysłałem mu prozac, może pomoże...
Ponoć już mu lepiej i wraca do siebie. Dostałem też info, że przez najbliższe tysiąclecie, nie dostanę kartki na święta. No cóż, przykro i tyle.
Ale o co tyle krzyku zapytacie? Już pędzę z odpowiedzią, i to w zdjęciach, bo musiałbym wyrzucić bezmiar impertynencji... tak jak kiedyś... A nie chcę tego robić.
Tak więc nasza AŁtoreczka, radośnie dokonała gwałtu analnego, za pomocą nieheblowanego kija z merysójki na rzyci Lorda Vadera, zamieniając tym samym to:

Master of disaster
w to:


no comment O.o
Wracając do tematu...
Tak więc nasza mhrhhoczna Merysójka wraca do domu, włącza TV i ogląda Potfór Dżedaj, idzie w kimę... niby norma...
Coś tam jej się śni o Vaderze, budzi się idzie o siódmej na spacer, aż tu nagle BUM!!! 

Obudziłam się w nieznanym mi domu. Byłam przerażona. Nie wiedziałam gdzie jestem..
Po chwili zobaczyłam, że zbliża się do mnie zamaskowana postać, wyglądająca jak Lord Vader. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom...
-Nie bój się, chciałem Ci tylko podziękować w końcu uratowałaś mi życie-odezwał się, delikatnie ujmując moją dłoń.
-Nie rozumiem...-wyszeptałam nieśmiało.
-Tylko prawdziwa miłość mogła wyzwolić mnie z objęć śmierci.. Ty kochasz mnie ponad życie, widzę to w Twoich oczach-wyjaśnił Vader.
-Czy ja śnię ? -spytałam zdziwiona.
-Może trudno w to uwierzyć ale to nie sen.Co prawda moje ciało umarło i zastąpiła je ta zbroja, ale pozostała jeszcze ludzka dusza - odrzekł bawiąc się moimi włosami.
-Lordzie Vader..jesteś zbyt potężny by mnie kochać. Mogę być co najwyżej Twą niewolnica-powiedziałam.


Eeeehhmmm..
Ten tego. No... Fajnie nie?
Po przeczytaniu tego wybiegłem z nory i wyrzygałem tęczę. Ale to jeszcze nie koniec. Słodycz tego opka w połączeniu nie z jedną (oooo nie, jedna to za mało!) ale z dwoma Merysójkami, sprawi że lukier wypłynie wam z oczu, karmel z uszu a z rzyci wydalicie tęczowe, lodowe rożki. Od samego patrzenia człowiek dostaje cukrzycy.
I ten ton poddańczej su... hłe hłe hłe... czyżby, aby? Nowe odcienie szarości? hehehe...

-Wiesz co...zawsze miałam słabość do zamaskowanych typów z pod ciemnej gwiazdy-wyszeptałam.
-Pokażę ci ciemną stronę namiętności-powiedział kładąc mnie na łóżku.




...ale lećmy dalej bo robi się pikantnie!


Będę przerywał tą scenę, ten wezbrany potok erotyzmu sowimi komentarzami bo zwyczajnie nie wyrabiałem. Śmiałem się i puszczałem pawie na zmianę.

Zaczął powoli rozpinać moją koszulę.Rozebrałam się i czekałam na jego reakcję.
-Powiedz mi czego pragniesz- powiedział, obejmując mnie.
-Jestem na Twe rozkazy..Lordzie Vader..-mruknęła ocierając się o niego. 

Merysójka - Who's your dad... eeee... Bitch?
 
Na początku głaskał mnie po całym ciele. Po chwilo położył mnie na brzuchu i wygiął mi ręce do tyłu.

Po CHWILO? wtf? I wygiął ręce łamiąc w 3 miejscach, ze złamaniem otwartym włącznie. Tak to było Wysoki Sądzie.

Przykuł mnie kajdankami do metalowej ramy łóżka. Wszedł we mnie jednocześnie zaciskając dłonie na mojej szyi.Kochałam go tak bardzo, że pozwoliłabym mu dosłownie na wszystko. Czułam że orgazm zbliża się z każdym jego ruchem  


Wszedł? Czym? Jakimś elektonićnym mordulcem?
Wcześniej dowiedzieliśmy się, że jego ciało umarło i w sumie została tylko sama zbroja... z duszą (czy co to tam było w tej puszcze) 


 
Rozluźnił uścisk, kiedy wyczuł że chcę złapać oddech. Westchnęłam cicho a on całej siły chwycił mnie za ramiona. Wbił mi palce w skórę tak mocno jak tylko potrafił. Poczułam że krew spływa mi po ręce...Ból sprawiał mi przyjemność.Po chwili zupełnie odpłynęłam. 

Fachowo nazywa się to syndromem sztokholmskim. Taka tam normalna przemoc w rodzinie i nie tylko. Siniaki, połamane gnaty itp. Norma nie?
 
Kiedy skończył otarł palcem krew z mojego ramienia. Uwolnił mnie z kajdanek i otulił aksamitna czerwoną pościelą.

Trochę to mi przypomina scenę, jak dres po użyciu kijów-samobijów podaje swojej dogorywającej ofierze chusteczkę, żeby wytarła krew.
 
Jego zbroja idealnie przylegała do mojego ciała. 
No to niezły z ciebie transformers, Merysójko! Wklęsła w dodatku!!!
 
-Byłeś niesamowity- wyszeptałam
-Robiłem wszystko by Cię uszczęśliwić..moja księżniczko-odpowiedział obejmując mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego i poczułam jego oddech na karku. Przez chwilę leżeliśmy w milczeniu.W końcu zasnęłam w objęciach miłości mojego życia.
 
Księżniczko? Księżniczko?!?! Na Święte Dąbrowy! Jak wielkim ignorantem trzeba być, żeby coś takiego włożyć w us... hełm Vadera? Jeszcze wychodzi na to, że zdradził swoją JEDYNĄ miłość. Eh.
Znawcy Gwiezdnych Wojen wiedzo! I nie wybaczo!

Potem mamy kilka scen (nie wierzę że to w ogóle piszę) gdzie Vader kuci-kusia Merysójkę i robi się coraz bardziej... zniewieściały... Tak. Niczym współczesny ideał mężczyzny, zwany przeze mnie rurkowcem pospolitym.
Do choroby z gorączką krwotoczną! PSIADUSZA! KOLEŚ ZBUDOWAŁ GWIAZDĘ ŚMIERCI!!! A niemalże lata w trampusiach po łące i zbiera stokrotki dla swojej ulofcianej Merysójki!!!
no nic...lećmy dalej...
W sumie to nie wiemy gdzie dokładnie znajduje się Vaderuś i Merysójka. Niby, chyba, może, na Gwieździe Śmierci? Tak? Bo jeśli tak, to jakim cudem, na jeden z najlepiej chronionych statków kosmicznych, wdziera się jakaś podróbka Yeti?
(pomijam milczeniem, że największe działo zniszczenia, zostało rozniesione w pył przez jednego człowieka, strzelającego w szyb wentylacyjny... -.- Jak by tego nie opisać, jest to mega lamerskie)

na czym to? A tak. Podróbka Yeti.
-Przybyłem tu by pomścić Twe ofiary Lordzie Vader-warknęła Bestia. 
Elektronicznym mordulcem chyba...'
 
-Odejdź stąd, jeśli życie Ci miłe -odejdź i nigdy nie wracaj krzyknął Vader atakując bestię mieczem. 

A kysz! A kysz!
 
-Twoja zabawka na nic się nie przyda jesteś nikim-zaśmiał się potwor. 

Nie to że miecz świetlny przecina dosłownie WSZYTKO! 
Gdzie tam. Przeca to zwykłe mahadełko. Ieeeee tam, mieczyk z odpustu i tyle.
O Święta Dąbrowo! Boru wszechmogący! Tosz to się nie godzi! - wilk daje upust emocjom.
 
-Zostaw go -krzyknęłam rzucając się na niego.
Bestia złapała mnie i przyciągnęła do siebie.
-Miałem Cię zabić ale teraz wiem że to był by błąd.Zabiorę Twój największy skarb.Wtedy sam zdechniesz z tęsknoty i rozpaczy-ryknęła bestia.
-Nie zrobisz mi tego, zmierz się ze mną jeśli masz jakikolwiek honor -rozkazał mój ukochany. 

Bladź! Wszetecznica jej mać! Ogarniacie to?!
Vader - nie zrobisz mi tego i już bo tak mówię.
Bestia - masz rację nie zrobię i tyle.
WTF? 
 
Stwór cisnął mną na podłogę.Nie miałam siły wstać.Vader wpadł w szał i zaczął dusić potwora. 

Tak jak wspomniałem wcześniej, miecz Vaderusia był z plastiku z odzysku. Nie warto nawet nim much odganiać.
 
Patrzyłam jak moc ściska jego tchawicę. Próbował się bronić, ale mój ukochany był silniejszy. W końcu ciało bestii runęło w przestrzeń kosmiczną. 
Rzem z Merysójką! Bo jak Vaderuś wywalił przez kilka ścian stali bestyję, prosto w próżnię, to jest wręcz nieprawdopodobne, żeby nasza boHAterka to przeżyła. Wiecie, dekompresja, szok ciśnieniowy, ona bez kombinezonu, natychmiastowe uduszenie i zamarznięcie, takie tam...

Kiedy wróciliśmy do domu mój ukochany zaprowadził mnie do sypialni. Wyciągną spod łożka miecz świetlny i podał mi go.
--Weź ten miecz i noś go zawsze przy sobie.Jutro nauczę Cię jak się im posługiwać i jak używać mocy-powiedział.  

Do mamuniej kokoty!!! On wyciągnął miecz świetlny... spod łóżka!!! 


Po odebraniu podłóżkowego miecza świetlnego, w sumie, nie dzieje się zbyt wiele. Ot gadka szmatka o tym że Merysójka ma mieć szkolenie z wymachiwania odpustowym świetlakiem. A i że jest w ciąży...

Oł, łejt no a minit!

Minęło 9 miesięcy odkąd trafiłam na Gwiazdę Śmierci. Urodziłam zdrową córeczkę-Sophie. Była w połowie człowiekiem a w połowie maszyną i ważyła zaledwie kilogram. Miała czarne oczy robota, które musiała odziedziczyć po ojcu i rudo-brązowe kręcone włosy  
Że do nierządnicy żyjącej w biedzie, co proszę?
Co tu się odprawia ja się pytam? Konie z rzędem temu, kto mi to wyjaśni!!!
Na świat przyszła kolejna, rudobrązowa Merysójka? W dodatku jest w połowie cyborgiem?
JA nie chcę wiedzieć jak ona TO CUŚ urodziła! NIe rozerwało jej kuciapki? URODZIŁA PÓŁ ROBOTA!!!
Może dziecię trzeba jeszcze oliwić? Śrubkę dokręcić?
No nie. Nikt mi nie wmówi że elektoniczny mordulec Vadera, strzela mecha nasieniem!
Nie! Po prostu, nie.
A! Własnie! Zapomniałem dodać że Merysójka spopieliła swoich starszych gdzieś po drodze. Na WUNGIEL!!!


Wiecie co?
Dla waszego dobra, skrócę tę reckę do maksimum.
Tak więc mała Merysójka powoli dorasta. Po sześciu latach, tak jak przewidział papcio Vader, zjawiają się Jedi aby odebrać małego cyborga i wychować na Jedi.
Zresztą sami przeczytajcie.

Postanowiliśmy zabrać ja w podróż po galaktyce. Wyruszyliśmy z samego rana mała była zachwycona. 
No przeca, taka rodzinna wycieczka Gwiazdą Śmierci. Coniedzielna, pokościelna wyprawa po włościach...

-Ta planeta to to dom naszych największych wrogów-wyjaśniłam
-Kiedyś ich zniszczymy-powiedziała Sophie podbiegając do okna
W pewnej chwili zbliżył się do nas inny statek kosmiczny, Wiedziałam że to rycerza Jedi przylecieli po Sophie.Musieli wyczuć jej obecność. Byłam przerażona 

Wiedziałem że to rycerz Jedi przylecieli... no comment

Mój ukochany wezwał wszystkie oddziały szturmowców, przez specjalny system alarmowy. Nagle na nasz statek wbiegło 2 mężczyzn. Jeden z nich podszedł do Sophie.
-Nie bój się maleńka.Pójdziesz z nami. Damy ci lepsze życie-mówił do niej 

Idź z nimi mała Merysójko! SERIO! Schrzaniaj z nimi od tych wariatów!

-Zostaw ją krzyknęłam-atakując go mieczem świetlnym
Walczyliśmy przez chwile, aż w końcu wbiłam mu miecz prosto w serce.
Nagle poczułam silne uderzenie w tył głowy i upadłam na podłogę.
--Kochanie..-obudź się..słyszysz mnie ?-spytał Vader.
-Tak tylko..nie wiem co się stało-odpowiedziałam.
-Zaatakował Cię jeden z rycerzy Jedi..Nasze silniki zostały uszkodzone więc musieliśmy wylądować..

Czym? Gwiazdą Śmierci? I jeśli tak to, na czym wylądowaliście, ja się pytam?

Opuściliśmy statek i rozpoczęliśmy walkę na śmierć i życie.
lol

-Twój czas dobiegł końca Lordzie Vader - odezwał się jeden z naszych wrogów.
-Jesteś żałosny jeśli myślisz, że masz ze mną szansę -krzyknął mój ukochany.
Złapał mężczyznę za szyję i skręcił mu kark jednym ruchem. Następnie rzucił jego ciało na ziemię.
-Gdzie jest Sophie spytałam?- rozglądając się nie spokojnie dookoła.
Byliśmy przerażeni. Nie wiedzieliśmy czy jeszcze zobaczymy naszą córeczkę. Na szczęście po chwili, dostrzegliśmy Sophie siedzącą pod drzewem.

WTF??!!

Była bardzo wystraszona.
-Nie bój się córeczko, już po wszystkim -odezwał się Vader biorąc ją na ręce.
Mała zarzuciła mu ręce na szyje i po chwili usnęła. Wróciliśmy do domu awaryjnym statkiem. Byliśmy tak zmęczeni że po powrocie od razu poszliśmy spać.


Eee... Nie. To się tutaj nie stało. Nie mogło! Rozwalili statek pełen Jedi, gdzieś wylądowali, walczyli dalej, po czym wrócili i poszli spać. Czy coś wam tu nie pasuje?
AŁtoreczko? Czy ci przypadkiem nie odechciało się aby pisać, tak ze dwa akapity temu?
Znowu serwujesz pociętą akcję i skoki czasoprzestrzenne! To że to fanfik na Star Wars, w cale cię nie usprawiedliwia!

Lećmy jednak dalej.
Na trzynaste urodziny, młodej Marysójce poważnie odwala i zaczyna przystawiać się do tatusia Vaderusia.
Oczywiście jest to "be" i groziłby naszemu Vaderowi prokurator, dlatego z dobrego serca, wysyłają małą do ośrodka terapeutycznego. Gzie? Ja nie wiem, bo aŁtoreczka nie napisała...

Co. Tu. Się. Odprawia! DO CIĘŻKIEJ CHOROBY Z KRWOTOKIEM!!!???


Leczenie młodej, trwa trzy lata. Po powrocie, wszyscy idą na rodzinny spacerek (Bór wie gdzie) i spotykają tam parkę, knującą przeciw tatusiowi Vaderowi.
Vaderuś zabija młódkę i w sumie to zaprasza na Gwiazdę Śmierci jej kolegę, partnera w spisku, dosłownie, bezgranicznie mu ufając.
Oczywiście młoda Merysójka zalofciuje się ze wzajemnością w niedoszłym i niedopuszczalnie wręcz małosprytnym spiskowcu, podczas niedzielnego obiadu.
I wszyscy, szczęśliwie, odlatują w kierunku słońc na podbój galaktyki...
DI FAKING ENT!!!

Sam już nie wiem co mam z tą aŁtorką zrobić. /jest głucha na jakiekolwiek porady. Jak przysłowiowy pieniek. Mam jednak ochotę stworzyć jej u siebie własny kącik. Kącik gdzie radośnie będę piętnował gorącym żelazem jej wszelkie opkowe błędy.

Tymczasem kończę powoli. Już od jakiegoś czasu Yoda próbuje się do mnie dobić. A ja nie odbieram, bo co mam mu powiedzieć? Że jego universum zapadło się w sobie pod ciężarem wylewającej się z tego opka głupoty? Nawet on szanował Vadera.
Jeszcze nauczyć wiele się musisz aŁtoreczko. - master Yoda

Z zaśnieżonej, wilczej krainy mówię wam tylko
...byle do pełni!

G.W.Wilk

Przypisy dla niewtajemniczonych:
* - Merysójka vel. Mary Sue, Marysia Zuzanna r.m. Gary Stu - Fikcyjny/na bohater/ka nosząca w kieszeni Deus Ex Machina, naprawiająca wszechświat i wymyślająca Perpetum Mobile na każdym kroku. Postać tak niemożliwie super-hiper idealna że doprowadza czytelnika do szewskiej pasji, torsji i krwotoku z oczu. Występuje w kilku wersjach, najpopularniejsze to:
1- idealna, kasztanowa lub ruda, przygłupia, szalenie piękna, zakochana persona, którą chcą wszyscy zaliczyć
2 - czarnowłosa, niezrozumiała, niezrównoważona, małosprytna, mroczna, goth persona.
*// - ja chyba napiszę o tym referat... na razie odsyłam TUTAJ

4 komentarze:

  1. Też to czytałem Xd
    ale ona nadal pisze i się nie poprawia....
    eeh..tak poza tym natknąłem się też na to :
    http://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/3228 też można napisać ciekawą reckę ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. ktoś się odgrażałał, że weźmie opko na warsztat i co?! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niektórzy się nigdy nie nauczą ��
    Czyta
    am jej opki i niezłą bekę mam ��
    Ps.Jak znajde coś ciekawego to podam linka
    Martuuś<3

    OdpowiedzUsuń

tu szrajbaj komenta :D