wtorek, 6 listopada 2018

sobota, 8 lipca 2017

Horror na pół aktu z człowiekiem związanym w baleron, budzikiem i ścianami skalnymi - czyli jak machać kikutkami, żeby się za szybko nie wykrwawić...

Witojcie!

Za dwa dni pełnia!!
Gardło już rozgrzewam.
I wam też polecam... :)
Takie wycie do księżyca, dobrze "luzuje" po całym miesiącu :D
No i człowieki fajnie uciekają z dodatkowym ciężarem w okolicy rzyci :D
A propo pełni, strachu i zafajdanych spodni człowieków...
Moje kochane wilczątka, zaserwuję wam dzisiaj HORORO!!
Linka przesłał mi "Anonim", więc "życzliwemu" nadawcy nadałem imię - Blogaskomir.
Dzięki Blogaskomirze!!!
Tak, tak. Dzisiaj zabiorę was do krainy cieni, tak ciemnej, że sfajdacie się z... nudów!!
Prawda że fajnie? :D

Wilk szt. jeden                    - check
Kawa                                - ni ma!! :< mam herbatę... -.- (jak się nie ma co się lubi, to się kradnie gdzie                                  popadnie - tyle że sąsiadów z kawy już opiłem... -.-)
Muza                                  - check
Materiał do analizy              - check

Bez kawy może być gorzej :/

No to zaczynamy!

Link - https://lol24.com/opowiadania/horrory/krotki-horrorek-23090
AŁtor - Marok

AŁtor napłodził więcej i kiedyś się nad tym pochylę. Lecz najpierw uporządkuję bałagan, jaki powstał z powodu mojej nieobecności...

Dzisiaj gościnnie:
Strzyga
Żmij
- będą się pewnie co jakiś czas wtrącać... :D
Powinni wytrzymać to opko, w łańcuchu wierzeń są w końcu po tej "mrocznej" stronie.
Choć teraz, to każde bóstwo, półbóg czy boginka jest po "złej" stronie barykady... -.-
Ja też :P
Ej, no moment! To że wypijam rzeki, lecę w chmury i wywołuję ulewy to źle?
Żmiju, jak Ci to powiedzieć... Gdzieś ty był przez ostatnie dziewięćset lat?
Spałem. A co? Stało się co?
No, Chrześcijaństwo. A swoją drogą... Nie przesadziłeś Ty aby w '97?
Mrumrumrumrumrumrumrumru...

Ok.

No to roz!

Zakrwawiony i związany siedziałem w pustym aucie. Było tak zimno, że traciłem czucie w dłoniach. Przenikliwy ziąb przyprawiał mnie o dodatkowy ból. Nie dość, że byłem potwornie okaleczony, to jeszcze we znaki dawała mi się temperatura i silny wiatr.

Łoki... Sam początek opka, pierwsze zdanie i już krefff i flakyyyy...
Ehh... - wilk wzdycha - Gore. Mamy gore, nie wróży to nic dobrego...
Dobra... Mamy więc związanego w baleronik człowieka, który odmraża sobie rzyć, zamknięty w jakimś samochodzie.W dodatku, jest okaleczony i to "potwornie".
Znaczy się jak? Paluszków nie ma? Stopę mu ukradli? Obcięto mu obie nogi? Czy może zwyczajnie poluzowała się śrubka trzymająca łeb i rzyć razem i teraz zaczęło się z niego wszystko wylewać?
Zakładam, że chłopaczyna stracił trochę krwi, może stąd te drgawki i odrętwienie?A nie z zimna?
Z doświadczenia wiem, że po stracie pewnej ilości krwi, ciało (przynajmniej wilcze) przejawia objawy radosnej hipotermii.
I jeśli samochód ma szyby (a nie jest napisane że są powybijane lub otwarte) to jak tam niby znalazł się "sliny wiatr"? 
AŁtorze! Uzupełnij proszę szczegóły, bo już w pierwszych zdaniach nadziewam to opko jak szaszłyk.
Wilku, a ty jesz stopy? Te ludzkie są ohydne, pełne twardych ścięgien i śmierdzą.
Strzyguś, masz zapłon spóźniony... -.- Co do stóp - Tak, wiem. Stopy, kopyta itp. zawsze zostawiam...
Swoją drogą, wszyscy tu w pewien sposób, jesteśmy znawcami tematu... eeee... ten. Hmmm jak to ująć...
Powiedzmy, że "bardzo dobrze znamy ludzką anatomię", ok? Więc możecie nam wierzyć, jeśli piszemy że osoba z urwaną ręką przebiegnie maksymalnie 30 metrów, to tak jest. 
Nie pytajcie, proszę, nie pytajcie...
Ale! Wróćmy do opka :D
BoCHater rozmyśla po nieudanej próbie uwolnienia się.
Zresztą była już noc więc i tak daleko bym nie zaszedł.

Związany w baleron i poważnie ranny? No raczej!
Nasz człeczyna siedzi i czeka bo nie ma co innego do roboty...
AŻ TU WTEM!

Jedyną działającą rzeczą w tym aucie był leżący na siedzeniu kierowcy stary budzik...
Jakieś pytania? -.-


Od tej pory, napięcie i dramatyzm zostają podsycone przez działający budzik.
Który to, powoli, acz skutecznie  przeistacza się w TYKAJĄCE NEMEZIS naszego boCHatera.

...bowiem jego cykanie...

Wiemy, było irytujące i powoli doprowadzało boCHatera do szaleństwa. Wiemy.
Dobra, uczepię się, zegarek raczej TYKA, choć jestem świadom, że "cykać" i "tykać" są synonimami, ale "tykanie" jakoś bardziej pasuje do zegara a "cykanie" do selfików. AŁtorze, nie pamiętamy "Pana TIK TAKA", co? :D

...sam w sobie był dosłownie narzędziem tortur.

-.-
On tak teraz będzie się znęcał nad nami pisząc o tym zegarku?
Eh, niestety. Żmiju, to jest opko... To normalne. Fachowy termin na takie zabiegi to "tekstowa zapchajdziura".

Moje uszy były na skraju wytrzymałości.

SKOŃCZ WRESZCIE TY POKRACZNY MAŁPOLUDZIE O TYM BUDZIKU!!!!!
O.O
- Wilk po chwili trwania w stuporze mówi uspokajającym tonem. -
Strzyguś, już już, już spokojnie. Nie denerwuj się, bo jak się denerwujesz, to mi zębami parkiet rysujesz. Już już...


Już miałem krzyczeć z wściekłości, kiedy za sobą usłyszałem przejmujące sapanie. Było coraz głośniejsze i nawet dźwięk budzika go nie zagłuszał.

No musiał, musiał wsadzić ten budzik! Bez ZŁOWIESZCZEGO TYKANIA nie było by dramatyzmu sapania zza pleców, tak?

Nie mogłem obejrzeć się za siebie, co potęgowało mój niepokój.

No co ty nie powiesz boCHaterze. Jak by mi ktoś sapał w kark, też było by mi nieprzyjemnie. Strzyguś, nawet nie próbuj!
Ale on był związany Wilku, jak miał się odwrócić?
Żmiju - wilk uśmiecha się szyderczo - to jest akurat najmniejszy problem tego opka. - ukazuje szyderczo zęby.

Postanowiłem więc w ogóle się nie ruszać z nadzieją, że nie zostanę zauważony. Wtedy poczułem potężne szarpnięcie i zobaczyłem parę metrów przed sobą wyrwany tył auta. ...
W przednim lusterku, które było częściowo rozbite, ujrzałem jedynie wielkie czerwone ślepia.

Ehm... Tego... Może mi ktoś to rozrysować? Jakim cudem, do wszetecznicy żyjącej w biedzie, zobaczył parę metrów przed sobą, wyrywany tył auta? Ja rozumiem, że czasami mówi się, że trzeba mieć oczy w rzyci, ale to już lekka przesada! Albo... Magia! Siedząc nieruchomo, związany jak baleron, na przednim siedzeniu i widzisz jak urywany jest tył auta, parę metrów przed tobą. Magia, jak nic!

panda też odpadła :)
Dobra, kończmy już ten nonsens. 
Tak, więc nasz boCHatejro za sprawą drugiego "szarpnięcia", zostaje nagle wyrwany z siedzenia i śmiga w powietrzu paręnaście metrów. Na szczęście, jego lot zostaje w całości zamortyzowany przez "skalistą ścianę" (sic!).
Nieliczni przechodnie, o tej porze, mogli by go wziąć nawet za małosprytnego pegaza.
 
Na wpół przytomny próbowałem się podnieść, gdyż siła uderzenie uwolniła mnie z uścisku, ale jak się zaraz okazało nie za darmo. Gdy chciałem wstać, zorientowałem się, że moje dłonie zostały po prostu wyrwane.
Kij z tym uściskiem! Chociaż liny (lub cokolwiek służącego do bondag... ehm... krępowania) rzadko przejawiają chęć do "dobrowolnego" poluzowywania pęt.
Ale załóżmy, że faktycznie liny jakimś cudem opadły za cenę urwania dłoni. Miło! A liny doliczyły może vat? Bo ja wiem, w postaci urwania "klejnotów rodowych" na przykład?
Normalnie, ręka, noga mózg na ścianie!
Krefff... Wincyj, do kobiety lekkich obyczajów, żyjącej w biedzie! Wincyj! 
Ale jak to mawiają w USA - shit happens - łapki urwało? - nie ma co narzekać, nie?
Nasz boCHatejro jest jednak tak spanikowany, że nie czuje bólu. GOD MODE - activated!!

Pozbawiony ich (rąk) nie mogłem stać, a do tego jedną z moich nóg przebił metalowy pręt. Praktycznie bezsilny zacząłem czołgać się w stronę leśnej gęstwiny.
W nodze pręt, w oczach mgła, masz zabawę na sto dwa!
Swoją drogą, zielonego pojęcia nie miałem, że ręce potrzebne są do wstawania! No kto by pomyślał, że bez nich, nie da rady! Ciekawe jak weterani wojenni sobie radzą.
Ale, podsumujmy :D
Z wcześniejszych opisów wiemy że nasz boCHatejro miał poważne rany, zakładamy że krwawił z tych ran, że doszła jeszcze hipotermia od zimna i wiatru... A teraz jeszcze urwało mu łapy, ma "pręta" w nodze i swój lot koszący zakończył na skale! 
W skali procentowej, patrzymy właśnie na czysty 100% destylat absurdu. 
Wydaje mi się że AŁtor przepłynął w tym opku ocean bzdur i głupot, i pływa już po drugiej stronie na spokojnych wodach paranoi.
Nasz boCHatejro ma jeszcze jakieś mało znaczące dla opka przemyśłenia, których mi się nawet nie chce opisywać. 
Opko kończy się w iście dramatycznym stylu.

Pogodziłem się z tym i zamknąłem oczy, by przynajmniej nie patrzeć, gdy będę rozszarpywany.

Prawda że fajnie?
FLAKI Z OLEJEM! AŁtor powinien poczytać trochę choćby Kinga. Chociaż PÓL książki! JAKIEJKOLWIEK! Bo sposób trzymania czytelnika w napięciu, za pomocą marnie prowadzonej akcji i "dramatycznego tykania" budzika, jest równie skuteczny, co przybijanie mgły do drzewa. Papierowym gwoździem...  
Kończymy powoli bo Strzyga i Żmij trwają jeszcze w stuporze i będę ich musiał ogarnąć.
Żmiju? Masz coś do powiedzenia?
Oni... Ludzie znaczy... Oni tak wszyscy mają? Bo jak tak, to wracam spać!
Nie, na szczęście nie...
Strzyguś, powiesz coś? 
Eeee... ten tego... - wilk patrzy na zamyśloną, "niewidzącą" go Strzygę.
Strzyguś?
Swoją drogą...
To nie było tak... On się posikał w tedy... A czerwony budzik mam do tej pory...

O.O
I może tym akcentem zakończymy na dzisiaj!! :D

Z Boru Starych Bogów żegnają się z wami, Żmij, który poważnie zastanawia się nad przespaniem paru tysięcy lat, Strzyga wyciągająca zęby z parkietu i Wilk...

Byle do pełni!!
Wilk :D

środa, 5 lipca 2017

Poczwarka w pieczarce i inne światy, czyli jak gwałcą gnomy, co to legendarna zbroja człowieka i czemu skrzaty nie mają żartów o kupie.

Witojcie!!

Stała się rzecz, obok której, przejść obojętnie nie mogę!!
Moja ostatnia "recka" jeszcze jest ciepła, jeszcze jakieś poprawki nanoszę...
AŻ TU WTEM!!
...na blogasku "Smutków" pojawia się kolejna część!
O wiele, wiele smaczniejsza! :D

Tak więc, drogie wilczątka, rozsiądźcie się ładnie w kółeczku, wymośćcie sobie legowiska, bo zaczynamy kolejną "reckę".
Tym razem, AŁtoreczka serwuje nam gnomie gwałty, skrzacie zamki, wojny i legendarne ludzkie zbroje!
A to wszystko okraszone zawałową dawką MerySójkowości, brakiem warsztatu, błędami próbującymi wypalić oczy czytelnikowi i mieszanką Greya z p.Kasią M.
Słowem...
Freud przewraca się w grobie, śmiejąc się i szczytując co chwilę!
Sens i Akcja są dalej w szpitalu, więc dzisiaj towarzyszy mi Nadzieja. Zakładam że długo nie wytrzyma...
Światowid ma kaca, więc aby podtrzymać Nadzieję na duchu, zaprosiłem Peruna oraz Bannika (ale o tym później).

Zapraszam też na blogaska AŁtoreczki, szczególnie do działów pobocznych "Stworki i stwory z kręgu", "Ludzie i nie tylko (nie ludzie)", "Strefa sierpowników" oraz "Tajemnicze napisy".
Czeka tam na was, absurd pierwszej wody! Lojalnie ostrzec muszę, że zaglądanie tam, grozi nieodwracalnymi zmianami w mózgu! Jeśli więc doznasz drgawek, wymiotów, palpitacji lub innego z pierwszych, ostrzegawczych symptomów, wycofaj się natychmiast! :D
Ja, po akcji z Sitriel, mam immunitet. :P :D
Moja Wilczyca również. :D
Swoją drogą, jakimś cudem, schron antymichalakowo-sitrielowy, teleportował się ze mną -.-
Wyjaśnienia - TUTAJ

Linki:
opko "Kraina dzikich gnomów i niebezpiecznych skrzatów" - http://smutki-w-ciemnosci.blogspot.com/2017/07/
AŁtoreczka - TajemniczaLusia69

Smacznego!!

Wilk sztuk jeden                      - chcek
Kawa                                     - MOMENT!! (zw.) - check
Muza                                      - check
Materiał do recenzji                - check

Dodam tutaj, że najchętniej to wkleiłbym całe opko. Niestety nie mogę. Prawa autorskie itp. -.-
Serio, dzieje się tutaj tyle, że praktycznie o każdym zdaniu, można napisać soczysty komentarz :D
Przypominam też, że ostatnio boCHatereczki, skończyły w dziurze w ziemi i po kłótni z plaskaczami, postanowiły poszukać wyjścia, wykorzystując tunel, który pojawił się nie wiadomo kiedy. Tunel ten, jak wiele innych takich rzeczy z fabryki DeusExMachiny, usiadł wygodnie w koncie jaskini i próbował udawać że był tam od zawsze.

No to roz!

Biegłysmy w ciemności.

Aha - czyli, ząbki NIET! (HET) :D
Nawet "mądry inaczej" wie, że takie bieganie, źle się kończy!!
Tak więc, biegają, obijają siebie o ściany, po czym w totalnej ciemności (serio!) dostrzegają...

...aż wreszcie się ukazało monumentalna, brama. Cała złota i przejmujaca.

Od tej pory, moje drogie wilczątka, będzie już tylko gorzej.
Bo oto UKAZAŁO SIĘ BRAMO niedorzeczności. Oto przed wami wyrosło BRAMO do krainy destylowanego absurdu!
W sumie to można napisać też (wg. gramatyki AŁtoreczki) zdanie - Patrzcie, patrzcie pojawiło się krowa!
Skoro r.m,ż i n. są mało ważne to po co cokolwiek odmieniać? Prawda że proste?
Zastanawia mnie również "przejmującość" tejże bramy...
AŁtoreczko, ja rozumiem, że ta brama miała być monumentalna, zapierająca dech w piersiach, tak?
Groteskowość całej sytuacji, aż próbuje wypalić mi gałki! :)

Mirinde zatkało, ale nie mnie.

Jaaasne... Wiemy. Jesteś Maryś Su! Z powodu twojej "zajebistej niewąskości", ptaki latają tyłem, wraca lato, pracownicy Maca dostają 100% podwyżki i świecisz z rzyci tęczą!
Leki na cukrzycę nie pomagają! Takie Marysiowe Sójki, należy od razu zaciukać! Najlepiej szpadlem!
"Letko" porażony blaskiem, wydobywającej się tęczy, z MarySu, brnę dalej.
Uprzedzając żart... nie, nikt nie zobaczy idealnej rzyci MerySójki, zasłania ją tęczowy blask...
No, ale wracajmy do tematu.
Dziewoje przekraczają więc bramę i trafiają (o jeju, jakie to niesamowite -.-) do innego świata. Próg rzeczywistości przekraczają przez portal, oferujący takie efekty specjalne jak fiolet i "łółć".

W pierwszym momencie widziałyśmy tylko fiolet, później łółć...

WUT?? O.o
Weźcie mi to rozrysujcie, proszę! Szczególnie to ŁÓŁĆ!

Uwaga, przedstawienie świata, do którego trafiły...

Zielone drzewa żółta woda, fioletowe niebo czarna ziemia. Wszystko było iiinna i dziwne.

Ten świat jest tak inny, o pardon! "iiinna" że zapiera mi dech w piersiach.
To jest tak samo fascynujące, jak... jak... - tu miałem wstawić jakieś soczyste porównanie, ale nie mogę. Serio! Nawet wpatrywanie się w wodę w kiblu, jest bardziej pasjonujące od tego czterokolorowego świata!
Hmmm...  A propos żółtej wody... nie piłbym!!!
Lećmy dalej.

- To chyba nie jest nasze miasto - powiedzialam do Mirindy
- No pewnie głupia ruro. A czy to ci wygląda na nasza szkole?

- Jasne że nie a ty skąd możesz wiedziec. Dawno cie tam nie było więc.....

 

Nawet nie chce mi się komentować.
A to dopiero początek... :D
Tak więc, po tejże intelektualnej dyskusji, boCHaterki zaczynają się prać. Widać od razu, że są "najlepsiejszymi psiapsiółami".

Ja pociągnęlam ją za włosy i zaczęłyśmy się bić. Wygrała bo była ruda i silniejsza ale upokorzenie pozostało. Nienawiść zrodziła się z porządania.

Ha! Czyli jednak, ta cała Mirinda, jest ruda a nie ciapkana po łbie czerwoną plakatówką?!
Swoją drogą, nie wiedziałem że rudy kolor włosów daje +1000000 do walki wręcz, gwarantując wygraną.
No to "dresy" się zdziwią :P
Szczególną uwagę zwracam jednak, na ostanie zdanie.
Niuch niuch - Wilk węszy - Wyczuwam combo badseków a'la Grey połączonych z zaczerpniętymi od Michalakowej, scenami gwałtów betonowym fallusem.

No. Skoro już wszystkie moje lampki ostrzegawcze się zapaliły, to zwalniam hamulce! Pędź karuzelo absurdu! :)

Tak oto, mordobicie dwóch MerySójek, podszyte nienawiścią zrodzoną z pożądania, przerywa pojawienie się gnoma i skrzata. Skrzat i gnom (gnom i skrzat - śpiewać na melodię z Pat'a) się przedstawiają jako skrzat i gnom (lol) i informują, że nasze MerySójki znajdują się w "pasie ziemi niczyjej" a w około toczy się wojna.
W ten sposób, nagle, sielankowy, czterokolorowy krajobraz, w mgnieniu oka, zmienia się w strefę ZERO, na której prowadzone się działania wojenne a trup ściele się gęsto.
Wymieniają kilka zdań - czytaj, następuje zwolnienie blokady w maszynie losującej tematy bezsensowne.
Po tym fakcie, gnom, bez ceregieli bierze się do macania jednej z dziewoi. Tak, jak to gnomy mają w zwyczaju. Prawda że fajnie?

- O co chodzi. Spierdalajkutasiarzu z tymi łapami - krzyknęła mirinda, gdy dziki gonm zaciągał ją wgłąb swojego terenu. To było to niebezpieczeństwo ale ona znikneła wgłębi mrocznej stredy.

To było, TO NIEBEZPIECZEŃSTWO!! Zaszokowani? Przecież AŁtoreczka napisała wcześniej, że wisiało w powietrzu... MACIE BYĆ ZSZOKOWANI.
Nie? No to, jak tam chcecie :P
Swoją drogą, Głębia Mrocznej Sterdy, pisana z dużych literek, przywodzi na myśl jakieś, niewąsko osławione miejsce, jakby zalany wąwóz lub dolinę (wunszy). Tylko czym/kim do choroby z gorączką i wymiotami, jest ta cała "sterda"?
Po porwaniu rudej MerySójki przez gnoma, skrzat okazuje się być miłym stworzonkiem. Przyjacielsko obejmuje Grazię i zaczyna tłumaczyć...

- Ona została porawan już jej nie pomożesz wzieli ją i będą jej robić brzydkie rzeczy (gwałcić). Choć ze mną to nic ci się nie stanie. Jestem Mirek.

HA! Miałem rację! Wiedziałem że gdzieś mi tu zapachniało Michalakową i jej gwałtami!
Hmmm... Znam parę osób, które postawiły by AŁtoreczce jendoznaczną diagnozę "syndromu NP*" po tym opku. 
Swoją drogą, AŁtoreczko, dzięki za nawias. Nie domyślilibyśmy się, wcale a wcale.
Tak oto, możemy odhaczyć kolejny punkt, potwierdzający, że mamy do czynienia z opkiem "merysójkowym", ponieważ jedną z fundamentalnych zasad takiego opka, (czy też książki - K.Michalak) jest to, że każdy, ale to dosłownie KAŻDY samiec, w danym universum, marzy o zgwałceniu MerySu.
Po stwierdzeniu tego faktu, skrzat się nawet przedstawia z imienia.
On ma na imię... Mirek.
Skrzat, Mirek... HAHAHAHAHAHA!!!!!!!!!!!!
 <ROTFL>

W sumie, nie powinno mnie to już dziwić...
Miras, zabiera naszą Mery do swojego zamku i przedstawia swojej armii. Nie to, że się czepiam ale skrzaty są dość małe. Może to był "ludzki" skrzat? hehehe.
Możliwe też, że nasza MerySójka w swej niezmierzonej, zajefajnej niewąskości, zwyczajnie powiększyła cały skrzaci zamek. No co? Ona raczej nie zniży się do ich poziomu, nie?
BoCHaterka wkrótce robi się głodna, na co skrzat, robi głupią, zdziwioną minę i oznajmia że oni tu nie wiedzą czym jest "jedzenie".
Tu ślizgiem, wpada nam element komiczny w opku, tyle że śmierdzący seksizmem i ropą z wybitych przednich zębów.
Oto jak GraziaSue, opisuje czynność jedzenia:

-Jedzenia to taka czynność np. jedzenie lodów. Wkładasz do budzi liżesz albo ssiesz i jest miło. Rozumiesz?


Po czym mamy taki dialog:

- chyba nie zbyt.. My tutaj nie jemy.

Świetnie! Bardzo dobre rozwiązanie problemu z fekaliami, ściekami i żartami o kupie! Genialne wręcz!

- Czyli co nie mam co jesc. UMRĘ TUTAJ Z GŁODU!


A umieraj, na zdrowie!!

- O nie
- O tak ale Mirinda miała troche jedzenia trzeba ją uratować żebym przeżyła i na czas uciekła.
- Wiem kto może pomóc,ale to daleko najpierw musisz zdobyć jedzenie.


eee, ten... WUT?

- Gdzie jest moje przyjaciółka
- W lochach wielkiego wibrującego króla niebezpieczeństwa.



Że gdzie?? Do nędznej wszetecznicy, gdzie??
"in the words of virgin Maty - Come again??"




- Cholera tylko nie to.
-No. Ale i tak szykowaliśmy się do bitwy się ci pomożemy. Musisz założyć legendarną zbroję człowieka i pomóc nam odbić zamek. 



Rozpęda (nie to że się czepiam, ale miało być rozpęta czy rozpędza? Różnica jest... spora) się wtedy jeszcze gorsza wojna. Będziesz musiała uciekać, on ci pomoże, to Kuszy
 Kuszyto kolejny skrzat który jest ślepy (to znaczy, że ten Miras też jest ślepy? Większość skrzatów jest ślepa? Ah! Może poraziła ich "zajebista-jedwabista niewąskość" naszej GraziSu!) ale chce mi pomoc, zna mniejsce gdzie spi stary czasodziej. Muszę go dorwać.


CZASODZIEJ - ciut gorszy brat czarodzieja, który został wywalony z NU i odbył przymusowy staż u zegarmistrza (Gildia Zegarmistrzów w Ankh Morpork). Od teraz wywołuje małe demony, po czym montuje je w zegarki - coś musi przecież pedałować w tym pudełeczku, nie? 
PS - Nie mylić z Mnichami Czasu! 

-Kiedy rozpocznie się bitwa?
- Za półtorej godziny.
- Jestem głodna i musze jutro pójśc do szkoły. Już nigdy jej nie opuszczę. Jeśli w ogóle tego dożyję. Komac szkołę.




Ożeż w rzyć chędożony!!
Jaka intensywność informacji, jaka wartka akcja! JAKIE PLANY!
Ja...
Ja nie wiem...
Ja naprawdę, nie mam pojęcia od czego tu zacząć!!! O.O
Ten, zawoalowany, niezborny (lub jak kto woli niespójny) sposób prowadzenia dyskusji, przez ĄŁtoreczkę, między boCHaterami jej opka, prowadzi wprost do udaru mózgu i niechybnego zgonu, poprzedzonego torsjami!!
Ta intensywna rozmowa, posiadająca tak wiele niepotrzebnych wątków, jest... BEZSENSOWNA!
AŁtoreczko, ja wiem, że klepanie w klawisze łatwo nie przychodzi. Można się nawet spocić!
ALE ROZPISZ TO DOKŁADNIE!!
Masz tam tyle informacji, że można z tego książkę napisać! Serio!
Czytanie tego w takiej formie, jaką podajesz, jest niczym rodzenie kamyka nerkowego wielkości piłki futbolowej, siedząc na kiblu z sedesem nabijanym gwoździami, podczas ataku sraczki stulecia i gigantycznego kaca, naraz.
Ale jako że jesteśmy w opku, to nic, absolutnie NIC, ten potok informacji NIE wnosi.
Możemy przyjąć, że w następnej części, DeusEx napewno poprzestawia pionki, GraziaSu założy zbroję na odwrót w tym hełm na lewą stronę, skrzaty się dogadają w obliczu niebezpieczeństwa (wulkan - tak spojleruję... wulkan pierdytnął, ale jakoś nikt się tym nie przejął - High five z ludźmi z Pompei!). Za to, na bank, ten ślepy skrzat (ten z mądrością na twarzy, wymalowaną przez dziecko kredką woskową - Kuszy Kuszyto - chyba... czemu mi się kojarzy z Kusym z serialu "Ranczo"?) umrze okazując się wcześniej wyczesanym magiem!
A światek i psiapsiułę uratuje GraziaSu, w końcu to jej chleb powszedni. Bycie MerySójką zobowiązuje...
A i kocha szkołę... -.-
Co do tego co się dzieje z MirindąSu, to myślę, że najlepiej zacytować samo opko...

Tymczasem u Mirindy
-Ała, przestańcie mnie gwałcić wredne skrzaty!
-Hihihhiihihi
-HIHIHIH nigdy!
-Zobaczycie jeszcze sie zemszczę.
-Hihihihih, zamknij się i daj się gwałcić
-sddaidijsd auuuuuuuuu!

A gdzieś daleko było słychać wybuch wuklanu. Nikt jeszcze nie wiedział że nadchodzi koniec.


Fajnie nie? I tam chyba miały być gnomy. Zakładam że skoro skrzat pomaga GraziSu, to skrzaty należą do Jasnej Strony Mocy...
Ergo - AŁtoreczka właśnie popełniła kolejny błąd i wybiła zęby, biegając w ciemnościach swojego opka.

Oczywiście nie mogło się obyć bez dopisku, bezpośrednio od AŁtoreczki. Oto on:

Dzieje się co? SZOK! Co będzie niedługo dowiedzie się później. Będę was trzymała w napięciu hihihihihihihihi. I ostrzegałam przed seksami.

Łomatulu... Na Trygława! To choć nie rób z tego yaoika...

Jej, słąwna jestem, ludzie się ze mnie bezpodstawnie śmieją. Mi to nie przeszkadza, bo już do tego przywykłam. Wszyscy wielcytak mają. Rozumiem zazdrość. Gdyby to mała być analizato powinnabyć uczciwa a taka nie jest. To koniec jeśli chodzi o żałość. Nara pa! Buahahhahaha!

Uuuu... To niby do mnie? Czuję się zaszczycony (nie)wielce.
AŁtoreczko, radzę poprawić warsztat, zacząć więcej czytać i przestać spijać resztki TusiPini z apteczki mamusi.
Nie jesteś ani sławna, ani wielka, nie okłamujmy się. Twoje wypocinki trafiły w me łapsie, bo ktoś uznał, że warto podrzucić twój tekst, takiemu wrednemu wilczysku jakim jestem. :)
Ten ktoś, wiedział też, że będzie śmieszne :D - czoła chylę waszmości, dziękuję i o więcej proszę :D

Przejdźmy zatem do epitafiu... ehm... podsumowania.

Sami widzicie. Opko ocieka wręcz niedołęstwem. Warsztat AŁtoreczki został zesłany chyba do kołchozu (podejrzewam, że na własne życzenie).
To opowiadanie, to hmmm... jak to ująć...
To opko jest sztuką, porównywalną do strugania przez Gepetto Pinokia, stylem od siekiery, podczas życiowego tripu, wywołanego złymi dropsami.
Macie ten obraz? To dobrze :D

Analiza jest ze wszech miar uczciwa :D
I niestety... obawiam się że to jeszcze nie koniec :(
Ale NIC TO!
Będę walczył dalej :D
Będę doglądał AŁtoreczki co jakiś czas...

Tymczasem...
Nadzieja jest cucona przez Peruna, który jakoś przestał przypominać gromowładnego boga, bliżej mu teraz to Głodu, Choroby i Kosiarza, razem wziętych.
Swoją drogą, niedawno pochylił się nade mną cały panteon bóstw słowiańskich. Jako żech jest wilk, to mnie to nawet pasuje. Stawiają zakłady, kto ile wytrzyma przy danym opku. Dzisiaj na próbę był też Bannik, ale dostał w połowie opka, takich oto objawów:



Żeby nie było, ostrzegałem go.
Obiecał się wykąpać i wróci następnym razem z kimś jeszcze. :)
No, skoro Perun docucił już Nadzieję, a Sens odzyskał już przytomność, to może wreszcie coś wróci, do jakiej takiej równowagi :)

Byle do pełni!
Wilk.

* - Niedopch.Pochw.

W poszukiwaniu poczwarki w ciemnicy odbytnicy, czyli o tym, jak farbowane plakatówkami boCHaterki, wcinają kryształowe żelki z chlebem...

Witojcie!
Wilk wrócił...
Należy się wam jednak choć krzta wyjaśnienia, czemu tak długo mnie nie było.
Otóż, nie owijając w bawełnę, życie mi się trochę posypało...
Wycieli mi las (ustawa o wycince -.-), przeprowadzka a na domiar złego, moja Wilczyca wyjechała do mamy...  :(
Ale po paru próbach, w końcu wstałem. Nie było łatwo, ale pod lufę myśliwego, pchać się nie mam zamiaru. :D

Tak, więc bez dalszych wstępów...Zapraszam na kolejną "reckę".
Wierzę że wróciłem do (jakiej takiej) formy, mam więc nadzieję, że przełkniecie to bez problemów i nie stanie wam, moje słowo, ością w gardle :)

Wilk sztuk jeden   - check
Kawa                   - check
Muza                    - check
Mat. do recenzji   - check

Gwoli wstępu... Cobyście, moje kochane szczeniaczki, wiedzieli z kim mamy do czynienia, hehehehe...
(łoj będzie rzeźnia!)

Otóż, dostałem kolejnego linka :) w komentarzu... i oto spłynęło na mnie natchnienie. Niebiosa się otworzyły, liście Boru ożyły i usłyszałem głos...
Tak, tak... (no prawie tak było)
Jak tylko zagłębiłem się w pierwsze zdania opka, wiedziałem! Już wiedziałem, że AŁtoreczka opka stacza się po równi pochyłej. Czyli dzieje się to, na co, taki zimny, wilczy drań jak ja, uwielbia nie tylko patrzeć ale i popychać coby dane, lingwistyczne straszydło szybciej się sturlało!! Wiadomo z fizyki nie od dziś że iloczyn masy i prędkości równy jest sile. Za to siła, odpowiada za efekty końcowe, czyli np to, ile AŁtoreczka opka straci ząbków, jak już zrobi BACH :D (nie, nie Jan Sebix Bach - ten był akurat spoko).
Jako, że nie lubię krytykować kogoś, o kim nie wiem absolutnie nic, to zrobiłem reaserch.
Malutki, ale jednak.

Serwuję wam dzisiaj, dobrze wysmażone opko "Smutki w ciemności - Poczwarka", lecz najpierw przystawka z  AŁtoreczki "TajemniczaLusia69"
SMACZENGO!! :D

Linki
"TanjaLusia96" (hehehehe - taki prymitywny żart a bawi) - https://www.blogger.com/profile/05004064040682481602
opko "Sutki w ściemności - Pieczarka" - http://smutki-w-ciemnosci.blogspot.com/2017/06/rozdzia-1-poczwarka.html#more

Sama AŁtoreczka pisze o sobie tak:

Wsrod mroku i ciemnych łąk - stąpam ja wybrana przez śmierć. Zabiję wszystkich, moje żniwa straszne. Bój się chłopcze bo jeśli nie zasne wszystkie twoje marzenia - roztrzasne!!!!

Przyznajcie się, strach was obleciał, nie? Poczuliście ten chłód na kręgosłupie, nie?
Gdy powoli ale nie ubłagalnie, panika chwyta was za gardło i powodu...
Nie?
A to dziwne, bo AŁtoreczce MHHHROOOK bije nawet z... uszu :D
A jak nie zaśnie to coś ROZTRZASKA!!! - cholera, ja wiem, Polska język być trudna... ale Na Brodę Welesa!! F7 w Wordzie po coś jest!!
Z jej profilu, dowiedziałem się, że goni i próbuje zabijać duchy kosą (dmuchaną chyba), brudząc przy tym wszystko w koło. Lubi też dręczyć ludzi-koty, sam nie wiem czemu. Oni na prawdę są spoko... czasem tylko zadzierają "łapę" w MPK i zaczynają wylizywanie...
Dręczy też, innych niegodnych. Eee?? Znaczy się, kogo dokładnie? Jest gdzieś jakiś kodeks lub reguły, mówiące, kto jest godzien a kto nie?
Czy może szanowna AŁtoreczka, wymyśla reguły "z czapy" albo decyduje o "godności", pod wpływem krotochwili?
Ciekaw jestem, czym godny czy też nie.
Heh - GUPI ja, pewnie że nie!! Ośmielam się obsmarowywać, jej wielkie, literackie wypocinki!! :D

No to roz...

Here comes OPKO!!
- żeby nie było żenie ostrzegałem :D
  Budzę się pierwszymi promieniami słońca które opatulają mnie ze wszystkich stron. Tak zaczyna sie mój typowy dzień. Myję zęby robię makijarz i kolejny raz spózniam się na autobus. Tak tak jestem niezdarom ale to chyba dobrze co, nie? W każdym razie teo poranka czułam powiew nowości dzikiej i nieposkromionej. Niebezpieczeństwo.

MERYSUIZM!!! - wilk odskakuje od monitora, niczym oparzony...
To aż wali po gałach czystym MerrySujostwem!! I jeszcze ta poranna toaleta!!
I tak, AŁtoreczko, jesteś niezdarĄ i nie, to nie jest dobre.
Brak literki "g" w słowie "teo", już pominę. Chciałem jakieś słowiańskie rymowańsko sklecić, do Cleo, ale daruję sobie :P :D
Swoją drogą, widzieliście kiedyś nowość, taką dziką i nieposkromioną? Na serio pytam.
Rozumiem jeszcze złość, ona może być dzika i nieposkromiona...
hmmm... nie wiem czemu, ale stanął mi przed oczami mega upust w sklepie RTV, z tłuszczą napierającą na drzwi, obsługą sklepu odmawiającą ostatnie zdrowaśki i spisującą testamenty.
Ale to i tak tłum, jest dziki, tłum jest zły, tłum ma bardzo ostre kły :P
Ale co ja tam wiem, nie?? :D

Kiedy tylko weszłąm do szkoły przywitałam się, z moją najlepszą przyjaciółką - Mirindą.

PADABUM TSZZZZ!! :D
To ja jestem SPRITE! :D


Krwistowłosa z zelonym spojrzeniem dziewczyna przywitała, mnie całkiem miłym uśmiechem. Poszłyśmy na lekcje które były nudne więc uciekłyśmy. Nic nie wskazywało na to że coś wisi w powietrzu.

Krwisto... Co? Ruda znaczy? Czy może taka ciapkana czerwoną plakatówką?
Kij z "zelonym spojseniem"!! One poszły na lekcje, z których potem zwiały! SZOK!
Opowiedzcie mi wasze historie! Napiszcie do "lata z radiem".
To takie (do kobiety lekkich obyczajów) PASJONUJĄCE!!
Swoją drogą, parę zdań wcześniej AŁtoreczka (vel. bohaterka) sama twierdziła że wyczuwa "dziką, nieposkromioną nowość" (vel. niebezpieczeństwo - chyba). Teraz twierdzi, że niby nic nie wskazuje na to, że zaraz się coś urwie, pierdytnie i wg. praw Murphiego - narobi możliwie najwięcej szkód, w najmniej odpowiednim miejscu. Niczym kot ze sraczką stulecia, na dywanie Caravaggio...


- Grażynko podaj mi chleb z żelkami

- Proszę Mirinda!

HAHAHAHAHAHA!!!!!!!!!!!!!!!!!
Gdzie zapodziałyście Sebixa??!!

à propos chleba z żelkami :D

Mirinda wstała żeby podnieść kryształowo niebieskiego żelka jednak potknęła się i wpadła do krzaków.

Droga Mirindo (naprawdę, naprawdę miałem nadzieję że miała mieć na imię Miranda, ale jednak nie. AŁtoreczka jest bardziej brutalna niż dentysta-sadysta, rwący bez znieczulenia), tak więc droga Mirindo, upada się W krzaki! A wpaść, to można ale do dołu z gnojówką!
Dziewoje, w ramach reakcji łańcuchowej, powodowanej przez odwieczne Prawa OPKA i popychane kijem przez Deus Ex, kończą razem w jakiejś dziurze, która zostaje ochrzczona "jaskinią" (nie to że się znam i ekspert jestem, ale w terminologi "jaskiniowców", takie głębokie dziury, nazywa się KOMINAMI o ile mnie pamięć nie myli. Ale co ja tam wiem, przeca ja żech nie łaził po dziurskach! Wcale a wcale :P)
Po burzliwej dyskusji z wyzywaniem się od "głupich rur" włącznie oraz paru plaskaczach, nasza boCHatereczka uzmysławia sobie że wyjście może być trudne a ona ma pracę domową do odrobienia, z zajęć, z których zwiały. Tak, tak moje wilczątka kochane. ONA POTAJEMNIE LUBI SZKOŁĘ!! SZOK!!

Ale ja udawałam jako nieliczna lubiłam szkołę i spędziałam w niej czasem czas. Ludzi takich jak ja się nienawidzi ale przywykłam. Wszyscy mnie obgadują ale to dobrze, jestem inna i mi z tym dobrze.

Spędzała czasem czas w szkole bo casami ją mocno lubiła... Tia. A przez żółknące na czerwono, bananowe okiennice wpadało tonami masło maślane... sic! ROTFL :D
Chciałbym też na "żywca" zobaczyć, to jej udawanie jako "nieliczna", znaczy się jak? Jest jej więcej ale mniej? Mnogo jej się zrobiło tutaj, choć dalej jej mało, bo nieliczna jest.
Przy tej "nielicznej mono-osobowości" nawet Światowid się rumieni ze wstydu... Na wszystkich swoich twarzach.
Serio. Wiem bo widzę, siedzi obok, zaprosiłem go na miód pitny :) Gerlat za to, wpada dopiero za tydzień. :D
Nie chcę rozróby w nowym salonie :P
Tak więc nasze boCHatereczki siedzą sobie w jaskinio-diurze i nagle Grazia (...albo konający narrator, albo zwis wie co, przylepione do ściany) dochodzi do zastraszającego wniosku!

Ale w ciemności tego dołu czaiło się zło.
  
A czemuż musi to być zło, zapytacie? Ano, wilczątka kochane, takie MeryS(ch)ujkowe  OPKA mają swoje prawa. Jest ciemny, głęboki dół? To na bank na dnie siedzi SAMO ZŁO!!
Jakie?! No Jakież zło się tam czai? AŁtoreczko nie daj się prosić i zdradź!
Czy może to, dylemat CO ZJEŚĆ NA ŚNIADANIE? WIELKI BRAK LEWEJ SKARPETKI? BRAK WODY W KRANIE, PODCZAS PORANNEJ TOALETY?
Czy może PUSTA ROLKA SRAJTAŚMY? - nie wróć... To ostatnie, faktycznie, może się okazać straszne w skutkach.
Dowcipy o kupie sobie darujemy, ok??

Podczas dalszej posiadówy w "jaskini" dostałem nagle w pysk takim dialogiem.

-Masz telefon- spytałam.

- Nie, ty masz, mój, schowałam ci go do torby.

-Faktycznie


Ale i tak nie ma zasięgu... Co za pasjonujące zwroty akcji, nie?

aż tu WTEM!!!

Ale w końcu się ogarnęłyśmy bo robiło się ciemno i byłyśmy głodne. I coś krzyczało z głębi korytarzy!
- Co cco ot tooo- jaknełam się

- Pewnie wilkołaki, ihhihihihiih. 

- Daj spokój, ja muszę być zaraz w domu.

-Więc chodź tym tunelem, na pewno doprowadzi nas do domu.
I weszłyśmy przez dziwną bramę w prost do serca zła. Gdzie diabły miały niedługo gotować nasze wątroby i wnętrzności. Niebyło z tamtąd odwrotu, musiałyśmy iść dalej... Ku nieznanemu by, wykluć się jak POCZWARKI.

WILKOŁAKI NIE KRZYCZĄ!!! Ja nie wiem, serio! Jak można wycie z krzykiem pomylić?! He? :D
Do tego ten CHICHOT!!!
Podsumowując, spędziły jakiś czas, zapatrzone w siebie lub w wyjście 15m wyżej (nazywane przez boCHaterkę, z uporem, WEJŚCIEM) a nie zauważyły tunelu??


OPKO ma AŁtoreczkowy dopisek, a jakże:

I jak tam pierwszy rozdział? Straszny horror nie? Proszę żeby osoby poniżej 18 i 17 roku wyszły bo nie recze za to co się stanie z wami w nocy. I nie odpowiadam za koszmary i fobie więc sorry ale czytasz na wlasną odpowiadzialność. Czuję strach na waszych barkach... Buahahuhuahahahha!


KUNIEC.

Do kobiety lekkich obyczajów żyjącej w biedzie!! CO TO BYŁO!!??

Będę obserwował AŁtoreczkę. Może uda się jej jeszcze coś wyrzy... ehm... spłodzić (w bólach porodowych i egzystencjalnych)
Puki co, to Światowid mi się zachlał z żalu. Trzeba będzie do Żywii zadzwonić, co by go zgarnęła, albo przenocować drania. Tyle że on strasznie chrapie, na 4 głosy. -.-
Dzwonili ze szpitala i oznajmili że dzięki mnie dostali dotację z unii i się bardzo cieszą. Dzięki temu że piszę, mają więcej kasy na badania i leczenie beznadziejnych przypadków, więc mam pisać dalej.
Bo ilekroć coś czytam i piszę później reckę, to zawsze ktoś trafi do szpitala.
Sens i Akcja leżą właśnie ululani morfiną na oddziale paliatywnym. :(
Ale nie martwcie się! Ludzkie weterynarze obiecały dołożyć starań i jednak przywrócić im siły witalne.

Tak więc, byle do pełni!! :D

Wilk

sobota, 11 lutego 2017

Witojcie :D

Dobry! Jestem! Żyję!

Dziękuję za podesłane linki! Toż to same smakowite kąski :D - miodzio!
Tylko zalatany ostatnio jestem. Dajcie mi proszę, jeszcze trochę czasu.
Trochę się u mnie dzieje... Wiecie jak to jest, tu zawieje śniegiem, tu wyskoczę zapolować, znowu innego dnia, muszę odśnieżać wejście do jamy.
No i sąsiad mi się obudził z zimowego snu i się rozbija po nocach... Szlag by to strzelił!
A! No i oczywiście, rodzina mi się zwaliła na łeb!
Ja tu się zaszywam i w ogóle... eh...



No to chociaż wam ich przedstawię.


 
Mój brat. Jeszcze ma problemy z azymutami, bo mu się szczenię urodziło.

Stefek - tą minę ma na stałe. Zaklinował kiedyś na tydzień pysk w słoiku i tak mu zostało.

Cinek - kuzyn od strony siostry babki, czy jakoś tak - kretyn, ale bardzo pocieszny.
Dobra impreza to taka, na której jest Cinek.

Lucka, życiowa partnerka Cinka. Mądra inaczej.
Zresztą widać to nawet bez opisywania...

Siergiej Bjełogłov - daleki kuzyn z Ukrainy. Łamaga jakich mało.
Zdjęcie z ostatniego polowania, w pełnym pędzie zaliczył glebę na równej, ubitej drodze.

No ale co począć. Rodzina.
Bliska czy daleka, to nieważne.

Tak że ten... za trochę coś skrobnę, obiecuję.

I byle do pełni!

Wilk

środa, 18 stycznia 2017

W murowanej piwnicy, tańcowali... źle przedstawieni bohaterowie złego, pseudo-moralistycznego opka - czyli spadająco-fruwająca nad schodami z tulipanem w ręce Polska oraz Stańczyk w dresie...

Dzińdybry!
(Wilk wjeżdża na łapach)
Na początek bardzo przepraszam że zaginąłem, ale te mrozy i w ogóle i... i no tego... trochę się działo...
Ehem. (odchrząka)
Tak, wiem że dawno mnie nie było, ale naprawdę nałożyło się kilka spraw. Muszę jednak dodać że nie próżnowałem! Ha! Czytałem i to sporo!
Oj mam ci ja tu smakowite kąski! Oj mam! (mniam, mniam)
Będę je pichcił dyć dłużej, gdyż to są książki. Tak, tak. Zakupione co prawda w markecie za dychę, ale co tam. Lubię grzebać w tanich skarbach :)
No i się naciąłem... ale to inna historia.

Tyle wstępu.

Pozwolicie że podziękuję za komentarze oraz za przesłane linki. Tak więc chronologicznie zabiorę się do roboty i na pierwszy rzut idzie to:

Dostałem to w komentach :)

Tytuł - Toksyczna Miłość
Autor - wilczek*
*/ - Ja z nim nie mam nic wspólnego! SERIO! To kuzyn siostry, matki sąsiada, od strony szwagra babki ciotecznej z Sosnowca! - chyba... :P

wilczek
Dostępne na - http://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/3228

Dobra, dobra. Bo ja się tu zasłaniam jak mogę, a w rzeczywistości to nie jest aż tak źle. Dlatego pozwolę sobie na trochę krytyki i kilka pochwał.
A co!

No to roz.

Wilk sztuk jeden             - check
Kawa                             - o żeż w rzyć! Moment! - check
Muza                             - check
Materiał do recenzji        - check

Słuchajta! Nie jest tak źle z tym opkiem, ale...
no właśnie... ale...
           Na pierwszy rzut uderzyło mnie skojarzenie z Hong-Kongiem. Serio!
Tekst opka jest ZBITĄ BRYŁĄ! I takiemu wilkowi jak ja kojarzy się o tak...

Z natury nie przepadam za metropoliami...

Jeśli miał to być zabieg celowy, to nie wypalił. Zdechło zanim powstało. Po coś mamy te akapity, nie?
I usprawiedliwianie się że edytor nie pozwalał, nie przejdzie. Nołpe!
Czytanie tego to istna męka. Jeśli aŁtorowi o to chodziło, to pogratulować sadystycznych metod trollowania czytelników.
Eh. No, ale lećmy dalej.

Zaczyna się od bójki. A dokłądnie od sceny z damskim bokserem, co to okłada jakąś pannę w białej sukni.
I tak się leją i piorą, tarzają, obijają o ściany. W ruch idą ostre narzędzia takie jak "tulipany" zrobione z butelek. Potem spadają po schodach, cały czas w EPICKIEJ (wtf?) walce.
*/ - zieeEEEEeeewwww... mlask, łyczek kawy...
I tak się piorą aż do upadłego. Po chwili on ledwo wstaje i już ma odejść, aż tu nagle dostrzega, że nie może bez niej żyć. Wie że wytrwa... I BUM okazuje się że walczył z POLSKĄ!
PIZD DUP I SZMATA W PYSK!
.
..
...
Serio? Żeby metaforycznie przedstawić walkę z ojczyzną zużyłeś 613 słów i 3999 znaków?!
I tylko to Ci wyszło? Nie dało się lepiej?
SERIO??!!
eh...
Ta cała epicka walka, to zbiór źle napisanych sceny ze szmato-kryminału.
Przykro mi. Można było to skrócić aŁtorze. Lecz nie to jest najgorsze. Widzisz... wpakowałeś tam kilka rzeczy, które mnie setnie rozbawiły. Te próby odwołania się do wielu rzeczy. Te nawiązania do Mickiewicza! Ha! One nie biją po oczach, one rzucają w czytelnika cegłami!
Eh... miało wyjść podniośle, a wyszło... jak zwykle.
Tak więc zaczynajmy, hmmm??

Flaszka, kieliszki, popielniczka, szklanka z sokiem pomarańczowym, paczka żółtych "Cameli" i portfel runęły razem ze stołem na podłogę knajpy.
Wraz z kluczykami od samochodu marki fiat, serwetkami, podstawkami od piwa, paskiem od emerytury i Spongebobem? Dziękuję za szczegóły, tak wspaniale nic nie wnoszą.

...uderzyła go łokciem w mostek. Chrupnęło...
Jak po uderzeniu w mostek coś chrupnęło, to z tego co kojarzę z anatomii człowieka, danego odbiorcę takiego "kuksańca" nagle dopada chęć leżenia i jęczenia. Z bólu! Bliżej mu będzie do modlitw do Matki Boskiej Morficznej niż do spadania ze schodów i w ogóle dalszej walki. Ale ok, może się czepiam, może to Polska zwichnęła se łokieć? Co też ją w sumie dyskwalifikuje z tej radosnej przepychanki. No ale...


 Walkę miał w genach, po ojcach, dziadach, pradziadach.(po bohaterach i ofiarach - Do prostego człowieka - Tuwim.) Walkę do końca, do ostatniego guzika, do zatracenia, od kołyski aż po grób.
Miał ją w genach, we krwi, limfocytach, bździnkach nawet! Walkę do końca do ostatniego guzika, szpilki i ostatniej nitki! Słowem do ostatniej paróweczki... Tako rzecze Zaratustra!
Niemowlęciem będąc, smyrgał sąsiednie dzieci na oddziale! Gdy był trupem, zabił gwoździem grabarza. Krzywym i zardzewiałym!
Nie no, co to ma być aŁtorze? Scena dramatyczna leży i kwiczy od samego początku! Sceny walki, przypominają patologię rodzinną, a uosobienie ojczyzny - eh... nie pasuje, nie w tym rodzaju opisów.
Słowem - dramatyzm zdechł ci na galopujące suchoty, zaraz na początku. A prób reanimacji - brak.

...dopadł ją i pofrunęli razem przez tysiąc czterdzieści i cztery schody...
Możliwe że chodzi o wiek, lata istnienia Polski. Możliwe. Jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu - A imię jego... eee.. nołpe. Mickiewicz w grobie się przewraca... aŁtorze, zacznij się oglądać za siebie, bo Adaś z Filomatami może się wkurzyć i ci z rzyci zrobią jesień średniowiecza. W jakimś ciemnym zaułku... w bezksiężycową noc...
Zbrodnia to niesłychana
Adaś zabije Pana
Zabiwszy zagrzebie w gaju
Na łączce przy ruczaju...

no ale lećmy dalej...

Przez uchylone drzwi wpadało orzeźwiające powietrze, wiosenne, poburzowe, wiatr od zachodu, północy lub południa,
Na Listowie Leszego! Borze wszechlistny!
Ten wiatr zapomniał powiać ze wschodu (hehehe wiatr odnowy ze wschodu - HAHAHAHA! ale Marksem zapachniało!:). aŁtorze zapomniałeś że oni są, na niższym poziomie jakiejś knajpy, około 200 m niżej! (wnosząc po ilości schodów)
W kopalni dość ciężko o świeżą bryzę, wpadającą przez otwarte drzwi!.
Yep! Sens właśnie dostał wylewu. Sparaliżowany był już wcześniej, więc ten... no... sami wiecie...

Zza jej pleców wypadła grupa ludzi, młodych, starych, zdrowych i chorych, dalekich, bliskich i najbliższych.
Znam ten problem, znam te grzybki... Niedobre grzybki.
Raz się nażarłem przez przypadek i "rozmawiałem z kamieniem". A potem z jakąś Wisławą. Brrr...

Przytulił się do niej i pocałował ją czule. Na razie zostaniemy razem, jeszcze chwilkę razem Polsko…
I to właśnie jest ta mokra szmata.

Natomiast, podobało mi się:

Lęk przed trwającym dziesiątki lat zapierdolem z ujściem w ataku serca lub, przy odrobinie szczęścia, w zejściu we śnie.
Heh, jakie to polskie... (wilk wzdycha)

...karykaturę obrazu Matejki pod tytułem "Stańczyk w czasie balu na dworze królowej Bony wobec straconego Smoleńska" przedstawiającego błazna nie w czerwonym stroju, jak w oryginale, lecz w błyszczącym dresie.
HAHAHA!
Chcę to zobaczyć! Rzędzianowego konia z rzędem temu, kto mi to pokaże! :)

Eh... Tom się ubawił setnie.
Dyć rozsrożył, ale i ukontentował.

Nie było by to takie złe, gdyby było pisane z akapitami, lekko skrócone i bez wstawianych na siłę porównań. No ale przeca bywało gorzej...
Personifikacja Polski w postaci kobiety jest ok, ale żeby od razu ją prać? Za co? Za idiotyczny, podzielony naród?
Dobrze żem wilkiem!

Byle do Pełni!
Wilk

czwartek, 24 listopada 2016

Różowy Vader, czyli jak zmarysójkować* największego lorda galaktyki - tiaaa... DarkPrincess wróciła...


No i po jakiego bałwana ja ją pochwaliłem? No po co?


Eh... moje słowa jak krew w piach... lub grochem o ścianę...
(a niech mi tu ktoś z Peronem Jamala wyjedzie!!! no to będzie rzeźnia!!!)
Wrrrr!!!
ehm...

No to roz...

materiał po którym wypływają gałki, mózg się lasuje i krew zawraca znajdziesz tu:


Spłodziła - (w bólach rzyci) - DarkPrincess

Wilk sztuk jeden               - chceck
Kawa                                 - chceck
Muza                                 - chceck
Materiał do recenzji          - chceck

A dzisiaj ZNOWU biorę na warsztat DarkProncess...
Chyba stworzę dla niej jakiś kącik na blogasku... etykietę to na bank przypnę.
Widzicie moje szczeniaczki... Nie interesowałbym się nią i jej opkami, gdyby nie fakt że przeprowadziłem z nią małą konwersację. Konstruktywnie pokazałem co powinna zmienić, co poprawić a co ZOSTAWIĆ... i nie ruszać, niechaj to umiera w samotności...
Ale nie posłuchała. Tak więc, efekt może być tylko jeden.

japierdo..., jabardzożywiołowouprawiamseks,jabardzożywiołowouprawiamseks,jabardzożywiołowouprawiamseks,jabardzożywiołowouprawiamseks,jabardzożywiołowouprawiamseks,

To ja może zacznę tak, co?


I ogólnie chciałbym tutaj zakończyć i nie pisać już nic więcej. Ale nie potrafię.
Pierwszy raz były ofiary... Nie da się opisać tego co się stało. Jestem też poniekąd temu winny.
No bo, kojarzycie tego typa?

Pan CTHULHU...
Więc w ramach eksperymentu, podesłałem mu (tak, mam adres Cthulhu... wy nie? :), podesłałem mu to opko...
Pomyślałem że to przeca swój chłop, że da se rade, itp itd.
No niestety, ale nie dał rady...
AŁtoreczka stworzyła coś, co zamieniło naszego Cthulhu w to:


Wysłałem mu prozac, może pomoże...
Ponoć już mu lepiej i wraca do siebie. Dostałem też info, że przez najbliższe tysiąclecie, nie dostanę kartki na święta. No cóż, przykro i tyle.
Ale o co tyle krzyku zapytacie? Już pędzę z odpowiedzią, i to w zdjęciach, bo musiałbym wyrzucić bezmiar impertynencji... tak jak kiedyś... A nie chcę tego robić.
Tak więc nasza AŁtoreczka, radośnie dokonała gwałtu analnego, za pomocą nieheblowanego kija z merysójki na rzyci Lorda Vadera, zamieniając tym samym to:

Master of disaster
w to:


no comment O.o
Wracając do tematu...
Tak więc nasza mhrhhoczna Merysójka wraca do domu, włącza TV i ogląda Potfór Dżedaj, idzie w kimę... niby norma...
Coś tam jej się śni o Vaderze, budzi się idzie o siódmej na spacer, aż tu nagle BUM!!! 

Obudziłam się w nieznanym mi domu. Byłam przerażona. Nie wiedziałam gdzie jestem..
Po chwili zobaczyłam, że zbliża się do mnie zamaskowana postać, wyglądająca jak Lord Vader. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom...
-Nie bój się, chciałem Ci tylko podziękować w końcu uratowałaś mi życie-odezwał się, delikatnie ujmując moją dłoń.
-Nie rozumiem...-wyszeptałam nieśmiało.
-Tylko prawdziwa miłość mogła wyzwolić mnie z objęć śmierci.. Ty kochasz mnie ponad życie, widzę to w Twoich oczach-wyjaśnił Vader.
-Czy ja śnię ? -spytałam zdziwiona.
-Może trudno w to uwierzyć ale to nie sen.Co prawda moje ciało umarło i zastąpiła je ta zbroja, ale pozostała jeszcze ludzka dusza - odrzekł bawiąc się moimi włosami.
-Lordzie Vader..jesteś zbyt potężny by mnie kochać. Mogę być co najwyżej Twą niewolnica-powiedziałam.


Eeeehhmmm..
Ten tego. No... Fajnie nie?
Po przeczytaniu tego wybiegłem z nory i wyrzygałem tęczę. Ale to jeszcze nie koniec. Słodycz tego opka w połączeniu nie z jedną (oooo nie, jedna to za mało!) ale z dwoma Merysójkami, sprawi że lukier wypłynie wam z oczu, karmel z uszu a z rzyci wydalicie tęczowe, lodowe rożki. Od samego patrzenia człowiek dostaje cukrzycy.
I ten ton poddańczej su... hłe hłe hłe... czyżby, aby? Nowe odcienie szarości? hehehe...

-Wiesz co...zawsze miałam słabość do zamaskowanych typów z pod ciemnej gwiazdy-wyszeptałam.
-Pokażę ci ciemną stronę namiętności-powiedział kładąc mnie na łóżku.




...ale lećmy dalej bo robi się pikantnie!


Będę przerywał tą scenę, ten wezbrany potok erotyzmu sowimi komentarzami bo zwyczajnie nie wyrabiałem. Śmiałem się i puszczałem pawie na zmianę.

Zaczął powoli rozpinać moją koszulę.Rozebrałam się i czekałam na jego reakcję.
-Powiedz mi czego pragniesz- powiedział, obejmując mnie.
-Jestem na Twe rozkazy..Lordzie Vader..-mruknęła ocierając się o niego. 

Merysójka - Who's your dad... eeee... Bitch?
 
Na początku głaskał mnie po całym ciele. Po chwilo położył mnie na brzuchu i wygiął mi ręce do tyłu.

Po CHWILO? wtf? I wygiął ręce łamiąc w 3 miejscach, ze złamaniem otwartym włącznie. Tak to było Wysoki Sądzie.

Przykuł mnie kajdankami do metalowej ramy łóżka. Wszedł we mnie jednocześnie zaciskając dłonie na mojej szyi.Kochałam go tak bardzo, że pozwoliłabym mu dosłownie na wszystko. Czułam że orgazm zbliża się z każdym jego ruchem  


Wszedł? Czym? Jakimś elektonićnym mordulcem?
Wcześniej dowiedzieliśmy się, że jego ciało umarło i w sumie została tylko sama zbroja... z duszą (czy co to tam było w tej puszcze) 


 
Rozluźnił uścisk, kiedy wyczuł że chcę złapać oddech. Westchnęłam cicho a on całej siły chwycił mnie za ramiona. Wbił mi palce w skórę tak mocno jak tylko potrafił. Poczułam że krew spływa mi po ręce...Ból sprawiał mi przyjemność.Po chwili zupełnie odpłynęłam. 

Fachowo nazywa się to syndromem sztokholmskim. Taka tam normalna przemoc w rodzinie i nie tylko. Siniaki, połamane gnaty itp. Norma nie?
 
Kiedy skończył otarł palcem krew z mojego ramienia. Uwolnił mnie z kajdanek i otulił aksamitna czerwoną pościelą.

Trochę to mi przypomina scenę, jak dres po użyciu kijów-samobijów podaje swojej dogorywającej ofierze chusteczkę, żeby wytarła krew.
 
Jego zbroja idealnie przylegała do mojego ciała. 
No to niezły z ciebie transformers, Merysójko! Wklęsła w dodatku!!!
 
-Byłeś niesamowity- wyszeptałam
-Robiłem wszystko by Cię uszczęśliwić..moja księżniczko-odpowiedział obejmując mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego i poczułam jego oddech na karku. Przez chwilę leżeliśmy w milczeniu.W końcu zasnęłam w objęciach miłości mojego życia.
 
Księżniczko? Księżniczko?!?! Na Święte Dąbrowy! Jak wielkim ignorantem trzeba być, żeby coś takiego włożyć w us... hełm Vadera? Jeszcze wychodzi na to, że zdradził swoją JEDYNĄ miłość. Eh.
Znawcy Gwiezdnych Wojen wiedzo! I nie wybaczo!

Potem mamy kilka scen (nie wierzę że to w ogóle piszę) gdzie Vader kuci-kusia Merysójkę i robi się coraz bardziej... zniewieściały... Tak. Niczym współczesny ideał mężczyzny, zwany przeze mnie rurkowcem pospolitym.
Do choroby z gorączką krwotoczną! PSIADUSZA! KOLEŚ ZBUDOWAŁ GWIAZDĘ ŚMIERCI!!! A niemalże lata w trampusiach po łące i zbiera stokrotki dla swojej ulofcianej Merysójki!!!
no nic...lećmy dalej...
W sumie to nie wiemy gdzie dokładnie znajduje się Vaderuś i Merysójka. Niby, chyba, może, na Gwieździe Śmierci? Tak? Bo jeśli tak, to jakim cudem, na jeden z najlepiej chronionych statków kosmicznych, wdziera się jakaś podróbka Yeti?
(pomijam milczeniem, że największe działo zniszczenia, zostało rozniesione w pył przez jednego człowieka, strzelającego w szyb wentylacyjny... -.- Jak by tego nie opisać, jest to mega lamerskie)

na czym to? A tak. Podróbka Yeti.
-Przybyłem tu by pomścić Twe ofiary Lordzie Vader-warknęła Bestia. 
Elektronicznym mordulcem chyba...'
 
-Odejdź stąd, jeśli życie Ci miłe -odejdź i nigdy nie wracaj krzyknął Vader atakując bestię mieczem. 

A kysz! A kysz!
 
-Twoja zabawka na nic się nie przyda jesteś nikim-zaśmiał się potwor. 

Nie to że miecz świetlny przecina dosłownie WSZYTKO! 
Gdzie tam. Przeca to zwykłe mahadełko. Ieeeee tam, mieczyk z odpustu i tyle.
O Święta Dąbrowo! Boru wszechmogący! Tosz to się nie godzi! - wilk daje upust emocjom.
 
-Zostaw go -krzyknęłam rzucając się na niego.
Bestia złapała mnie i przyciągnęła do siebie.
-Miałem Cię zabić ale teraz wiem że to był by błąd.Zabiorę Twój największy skarb.Wtedy sam zdechniesz z tęsknoty i rozpaczy-ryknęła bestia.
-Nie zrobisz mi tego, zmierz się ze mną jeśli masz jakikolwiek honor -rozkazał mój ukochany. 

Bladź! Wszetecznica jej mać! Ogarniacie to?!
Vader - nie zrobisz mi tego i już bo tak mówię.
Bestia - masz rację nie zrobię i tyle.
WTF? 
 
Stwór cisnął mną na podłogę.Nie miałam siły wstać.Vader wpadł w szał i zaczął dusić potwora. 

Tak jak wspomniałem wcześniej, miecz Vaderusia był z plastiku z odzysku. Nie warto nawet nim much odganiać.
 
Patrzyłam jak moc ściska jego tchawicę. Próbował się bronić, ale mój ukochany był silniejszy. W końcu ciało bestii runęło w przestrzeń kosmiczną. 
Rzem z Merysójką! Bo jak Vaderuś wywalił przez kilka ścian stali bestyję, prosto w próżnię, to jest wręcz nieprawdopodobne, żeby nasza boHAterka to przeżyła. Wiecie, dekompresja, szok ciśnieniowy, ona bez kombinezonu, natychmiastowe uduszenie i zamarznięcie, takie tam...

Kiedy wróciliśmy do domu mój ukochany zaprowadził mnie do sypialni. Wyciągną spod łożka miecz świetlny i podał mi go.
--Weź ten miecz i noś go zawsze przy sobie.Jutro nauczę Cię jak się im posługiwać i jak używać mocy-powiedział.  

Do mamuniej kokoty!!! On wyciągnął miecz świetlny... spod łóżka!!! 


Po odebraniu podłóżkowego miecza świetlnego, w sumie, nie dzieje się zbyt wiele. Ot gadka szmatka o tym że Merysójka ma mieć szkolenie z wymachiwania odpustowym świetlakiem. A i że jest w ciąży...

Oł, łejt no a minit!

Minęło 9 miesięcy odkąd trafiłam na Gwiazdę Śmierci. Urodziłam zdrową córeczkę-Sophie. Była w połowie człowiekiem a w połowie maszyną i ważyła zaledwie kilogram. Miała czarne oczy robota, które musiała odziedziczyć po ojcu i rudo-brązowe kręcone włosy  
Że do nierządnicy żyjącej w biedzie, co proszę?
Co tu się odprawia ja się pytam? Konie z rzędem temu, kto mi to wyjaśni!!!
Na świat przyszła kolejna, rudobrązowa Merysójka? W dodatku jest w połowie cyborgiem?
JA nie chcę wiedzieć jak ona TO CUŚ urodziła! NIe rozerwało jej kuciapki? URODZIŁA PÓŁ ROBOTA!!!
Może dziecię trzeba jeszcze oliwić? Śrubkę dokręcić?
No nie. Nikt mi nie wmówi że elektoniczny mordulec Vadera, strzela mecha nasieniem!
Nie! Po prostu, nie.
A! Własnie! Zapomniałem dodać że Merysójka spopieliła swoich starszych gdzieś po drodze. Na WUNGIEL!!!


Wiecie co?
Dla waszego dobra, skrócę tę reckę do maksimum.
Tak więc mała Merysójka powoli dorasta. Po sześciu latach, tak jak przewidział papcio Vader, zjawiają się Jedi aby odebrać małego cyborga i wychować na Jedi.
Zresztą sami przeczytajcie.

Postanowiliśmy zabrać ja w podróż po galaktyce. Wyruszyliśmy z samego rana mała była zachwycona. 
No przeca, taka rodzinna wycieczka Gwiazdą Śmierci. Coniedzielna, pokościelna wyprawa po włościach...

-Ta planeta to to dom naszych największych wrogów-wyjaśniłam
-Kiedyś ich zniszczymy-powiedziała Sophie podbiegając do okna
W pewnej chwili zbliżył się do nas inny statek kosmiczny, Wiedziałam że to rycerza Jedi przylecieli po Sophie.Musieli wyczuć jej obecność. Byłam przerażona 

Wiedziałem że to rycerz Jedi przylecieli... no comment

Mój ukochany wezwał wszystkie oddziały szturmowców, przez specjalny system alarmowy. Nagle na nasz statek wbiegło 2 mężczyzn. Jeden z nich podszedł do Sophie.
-Nie bój się maleńka.Pójdziesz z nami. Damy ci lepsze życie-mówił do niej 

Idź z nimi mała Merysójko! SERIO! Schrzaniaj z nimi od tych wariatów!

-Zostaw ją krzyknęłam-atakując go mieczem świetlnym
Walczyliśmy przez chwile, aż w końcu wbiłam mu miecz prosto w serce.
Nagle poczułam silne uderzenie w tył głowy i upadłam na podłogę.
--Kochanie..-obudź się..słyszysz mnie ?-spytał Vader.
-Tak tylko..nie wiem co się stało-odpowiedziałam.
-Zaatakował Cię jeden z rycerzy Jedi..Nasze silniki zostały uszkodzone więc musieliśmy wylądować..

Czym? Gwiazdą Śmierci? I jeśli tak to, na czym wylądowaliście, ja się pytam?

Opuściliśmy statek i rozpoczęliśmy walkę na śmierć i życie.
lol

-Twój czas dobiegł końca Lordzie Vader - odezwał się jeden z naszych wrogów.
-Jesteś żałosny jeśli myślisz, że masz ze mną szansę -krzyknął mój ukochany.
Złapał mężczyznę za szyję i skręcił mu kark jednym ruchem. Następnie rzucił jego ciało na ziemię.
-Gdzie jest Sophie spytałam?- rozglądając się nie spokojnie dookoła.
Byliśmy przerażeni. Nie wiedzieliśmy czy jeszcze zobaczymy naszą córeczkę. Na szczęście po chwili, dostrzegliśmy Sophie siedzącą pod drzewem.

WTF??!!

Była bardzo wystraszona.
-Nie bój się córeczko, już po wszystkim -odezwał się Vader biorąc ją na ręce.
Mała zarzuciła mu ręce na szyje i po chwili usnęła. Wróciliśmy do domu awaryjnym statkiem. Byliśmy tak zmęczeni że po powrocie od razu poszliśmy spać.


Eee... Nie. To się tutaj nie stało. Nie mogło! Rozwalili statek pełen Jedi, gdzieś wylądowali, walczyli dalej, po czym wrócili i poszli spać. Czy coś wam tu nie pasuje?
AŁtoreczko? Czy ci przypadkiem nie odechciało się aby pisać, tak ze dwa akapity temu?
Znowu serwujesz pociętą akcję i skoki czasoprzestrzenne! To że to fanfik na Star Wars, w cale cię nie usprawiedliwia!

Lećmy jednak dalej.
Na trzynaste urodziny, młodej Marysójce poważnie odwala i zaczyna przystawiać się do tatusia Vaderusia.
Oczywiście jest to "be" i groziłby naszemu Vaderowi prokurator, dlatego z dobrego serca, wysyłają małą do ośrodka terapeutycznego. Gzie? Ja nie wiem, bo aŁtoreczka nie napisała...

Co. Tu. Się. Odprawia! DO CIĘŻKIEJ CHOROBY Z KRWOTOKIEM!!!???


Leczenie młodej, trwa trzy lata. Po powrocie, wszyscy idą na rodzinny spacerek (Bór wie gdzie) i spotykają tam parkę, knującą przeciw tatusiowi Vaderowi.
Vaderuś zabija młódkę i w sumie to zaprasza na Gwiazdę Śmierci jej kolegę, partnera w spisku, dosłownie, bezgranicznie mu ufając.
Oczywiście młoda Merysójka zalofciuje się ze wzajemnością w niedoszłym i niedopuszczalnie wręcz małosprytnym spiskowcu, podczas niedzielnego obiadu.
I wszyscy, szczęśliwie, odlatują w kierunku słońc na podbój galaktyki...
DI FAKING ENT!!!

Sam już nie wiem co mam z tą aŁtorką zrobić. /jest głucha na jakiekolwiek porady. Jak przysłowiowy pieniek. Mam jednak ochotę stworzyć jej u siebie własny kącik. Kącik gdzie radośnie będę piętnował gorącym żelazem jej wszelkie opkowe błędy.

Tymczasem kończę powoli. Już od jakiegoś czasu Yoda próbuje się do mnie dobić. A ja nie odbieram, bo co mam mu powiedzieć? Że jego universum zapadło się w sobie pod ciężarem wylewającej się z tego opka głupoty? Nawet on szanował Vadera.
Jeszcze nauczyć wiele się musisz aŁtoreczko. - master Yoda

Z zaśnieżonej, wilczej krainy mówię wam tylko
...byle do pełni!

G.W.Wilk

Przypisy dla niewtajemniczonych:
* - Merysójka vel. Mary Sue, Marysia Zuzanna r.m. Gary Stu - Fikcyjny/na bohater/ka nosząca w kieszeni Deus Ex Machina, naprawiająca wszechświat i wymyślająca Perpetum Mobile na każdym kroku. Postać tak niemożliwie super-hiper idealna że doprowadza czytelnika do szewskiej pasji, torsji i krwotoku z oczu. Występuje w kilku wersjach, najpopularniejsze to:
1- idealna, kasztanowa lub ruda, przygłupia, szalenie piękna, zakochana persona, którą chcą wszyscy zaliczyć
2 - czarnowłosa, niezrozumiała, niezrównoważona, małosprytna, mroczna, goth persona.
*// - ja chyba napiszę o tym referat... na razie odsyłam TUTAJ